Film wywołał u mnie mieszane odczucia. Jest to baśniowa opowieść o niezaspokojonej żądzy i prawdziwej miłości, która może ją zaspokoić. Brzmi do bólu naiwnie, ale jednak Coppola wyczarował z tego zadziwiająco ciekawy film. Z jednej strony mamy bardzo dobre role główne (Hopkins, Oldman, Winona Ryder), jest klimat i świetna ścieżka dźwiękowa. Film jest przede wszystkim spójny i logiczny. Scenografia i kostiumy moim zdaniem też się bronią.
Z drugiej strony jest sporo niedosytu. Drewniany Keanu to raz (dlaczego on zagrał tak beznadziejnie???). Operowanie kamerą i montaż – jakoś bez szaleństw. Ale przede wszystkim dla mnie jednak minusem jest założona konwencja takiej umowności, jakby teatru telewizji – brak realizmu, wszystko na niby, zagrane z przesadą. Rejony kiczu aczkolwiek kiczu jeszcze kontrolowanego. Cóż, może nie jestem wielkim koneserem i nie rozumiem tego typu kina (te wszystkie Timy Burtony, Wesy Andersony itd.). Dużo lepiej czuję się w kinie na serio, w kinie iluzji. I dlatego jakbym miał pozycjonować Draculę w rankingu filmów o wampirach, to jednak dla mnie niedoścignionymi wzorami pozostaje tutaj Wywiad z wampirem i Nosferatu Herzoga.