PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1013}
7,5 147 479
ocen
7,5 10 1 147479
7,5 34
oceny krytyków
Dracula
powrót do forum filmu Dracula

Bram Stoker napisał fantastyczną ksiazke a tu zobaczyłam film nie mający nic w spólnego z nią! Obrzydlistwo, wszystko sprowadzało sie i kreciło wokół seksu. Panienki biegały z nagimi piersiami albo uprawiały seks z wilkołakiem(!) ewentualnie oglądały kamasutre ( nie ma o tym mowy w książce!), a jak do Lucy w nocy przyszedł Dracula to wygladało to raczej na obłędna masturbacje. Książka jest o miłości, wielkiej i wiecznej a film jest erotyczny. Nie pojmuje jak mozna tak znieważyć książke. Film był tak głupi, że aż śmieszny i żałosny.

ocenił(a) film na 10
Kinga_34

Jesteś zboczona czy coś? Mi nagie laski nie przeszkadzały. No naprawdę jak to jest film erotyczny, to chyba dla zakonnic. zastanów się przez chwilę nim coś napiszesz.

Franz_Ferdinand

sam jesteś zboczony! sprawdz najpierw co oznacza to słowo, ignorancie. jakbym była zboczona to by mi nie przeszkadzało, że Lycy i Mina zostały przedstawione jako niewyrzyte laski. czytałes książke? tam anie ma ani słowa o kamasutrze, ani słowa także nie ma o tym, że Mina łapie na balu faceta za "duzy sztylet" a Lucy biega w przeswitującej koszuli po ogrodzie i znajdują koleżanke uprawaijącą seks z wilkołakiem. Jak mozna czegoś tak oczywistego nie zauważyć!

Franz_Ferdinand

zresztą oczywiste ze Ci nie przeszkadzały nagie piersi, każdy facet lubi ślinić sie do nagich kobiet, wiec to film pewnie dla Ciebie. Film jest obraza książki, która opowiada o wiecznej miłości, nie bedącą dla niewyzytych seksualnie zarówno kobiet jak i mężczyzn pozycją.

Kinga_34

Kinga----) Książka Brama Stokera na czasy, w których powstała była bardzo erotyczna i odważna, sceny z trzema wampirzycami i Jonathanem Harkerem były wręcz jak na okres powstania książki niemalże pornograficzne.

Film został potszyty erotyzmem bardziej adekwatnym do dzisiejszych czasów, bowiem mało kto by go poczuł jeśli byłby zachowany taki sam jak w pierwowzorze. Zresztą erotyzm jest wg mnie nieodłączną cechą wampiryzmu - zarówno w filmach jak i książkach.

MrowiecMachine

Miałobyć oczywiście "podszytym" a nie "potszytym" - haniebny błąd:/

Kinga_34

Kinga. Po 1 ile masz lat? Pewnie coś koło 12.
Po 2 film jest erotyczny równie jak książka. Tylko w książce takich sytuacji sobie nie wyobrażasz bo to zwykły tusz a w filmie widzisz to.
Więc zanim coś napiszesz zastanów się nad sobą, bo widać mało wiesz.
Poza tym nie wszyscy faceci ślinią sie na widok piersi. Są różni ludzie.
Niektórzy tak ale nie wszyscy więc dlaczego osądzasz nas o coś czego w gruncie rzeczy nie robimy? A ci co lubią piersi to taka jest ich natura.
Równie dobrze możemy napisać, że wy slinicie się na jakieś ciuchy, zakupy i pytania typu "ładnie mi w tym?" Nie czepiam się bo mam swoją godność i kulturę, ale po tym co przeczytałem od ciebie to ręce opadają. Życzę ci przede wszystkim zdrowia i rozumi, bo tym akurat nie grzeszysz.

ocenił(a) film na 10
Kinga_34

Film miał bardzo subtelną wampiryczno-erotyczną atmosferkę, ale w żadnym razie nie można go nazwać erotycznym. Bez przesadyzmu. Sporo odbiega od książki, ale myślę, że nawet pomimo tego dobrze oddaje jej główne założenia.

ocenił(a) film na 10
Beechbone

a z kim mialy uprawiac ten seks ??? ze soba ??? a tak to mi sie wydaje ze z dracula go uprwiala ( z pisu czy od ojca dyrektora jestes????)

ocenił(a) film na 10
BURZUM

dawno temu także czytałam Draculę Brama Stockera. Książka znajduje się na liście moich ulubionym. Dopiero po przeczytaniu powieści obejrzałam film Coppoli i wcale mnie nie rozczarował. Wprawdzie adaptacja odbiega trochę treścią od książki, ale mimo to bardzo mi się spodobała. Moim zdaniem reżyser miał prawo do własnej wizji i swobodnej interprentacji. Pytanie brzmi tylko: dlaczego w takim razie w tytule podkreślone jest "Bram Stocker's Film". Mogłoby być przecież po prostu Dracula bez żadnych odniesień do powieści
pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
Margotka

Chodzi o to Margotko, że w momencie gdy Coppola robił swój film chciał go nazwać po prostu "Dracula", ale nie miał praw do tego tytułu chyba ze względu na wersję z 1931 roku, więc dodano Bram Stoker's i dalej problemu nie było. Choć rzeczywiście możnaby sądzić, że film z nazwiskiem autora powieści w tytule powinien być jej bardzo wierny. Ale przynajmniej Coppola zrobił nie dość, że genialny film to jeszcze na swój sposób bez powielania koncepcji ze starych hitów.

Kinga_34

ja niestety książki nie czytałam więc nic nie mogę powiedzieć na temat różnic między nią a filmem ale jeśli chodzi o erotyzm to wydaje mi się że w filmie wcale wszystko nie kręciło się wokół seksu jestem kobieta a nagie biusty jakoś mi nie przeszkadzały i zgadzam się z jedną z powyzszych opiń że etoryczna atmosfera jest nie odłączna od wampirzej tematyki dla mnie film był piękny :)

Kinga_34

"Bram Stoker napisał fantastyczną ksiazke"-ksiazke znam,bardzo dobra.zgadzam sie.
"film nie mający nic w spólnego z nią"-prawda,daleko od niej odbiega.nie nalezy go traktowac jako ekranizacje ksiazki,film tylko czerpie z niej kilka pomyslow
"Obrzydlistwo, wszystko sprowadzało sie i kreciło wokół seksu"-uuu.ja wiem.widzialem ten film dosc dawno przyznaje,bylo troche seksu,ale wydaje mi sie,ze to az tak bardzo nie przeszkadza,bo filmjak to mowia:"ma rece i nogi".Fabula nie opiera sie tylko na seksie.Bez niego film wiele by nie stracil.Traktuje to raczej jako "przyjemny" dodatek.
"Film był tak głupi, że aż śmieszny i żałosny"-tutaj to sie wogole nie zgodze.glupi?smieszny?zalosny? nic z tych rzeczy!

ocenił(a) film na 10
Snaga_Przeklety

jedyne co chce jeszcze napisać to przeprosić Kinga@ za to że nazwałem ją że jest zboczona, sorki, ale twoja wypowiedz mnie lekko zdenerwowała.

ocenił(a) film na 7
Kinga_34

Też czytałem. Narracja nużąca, do tego sztywny podział zły Drakula/ dobry van Helsing i kompania, jakież to porządne. Tu film jest lepszy, postaci nie są tak płaskie. Dalej, nie panienki tylko Monica Bellucci, ale widocznie nic więcej nie potrafi, ktoś ja zna wogóle? Kamasutra- to, że nie było jej w książce nie znaczy, że faktycznie nie była popularna, poszukaj w serwisach książkowych Richard E. Burton (w scenie z Kamasutrę, czyli kiedy spada Minie, miga to nazwisko na okładce). A jeśli nie doceniasz kreacji Hopkinsa i Oldmana, cóż, muzyka pewnie też do kitu? A wątek wiecznej miłości jest, i to dobrze przedstawiony.

ocenił(a) film na 8
Kinga_34

A co do wampiryzmu i seksualności, polecam wykład autorstwa niejakiego Emiela Regisa ;)
pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
Yorick

Wybaczcie ale rozbawił mnie zwrot "Bram Stoker napisał fantastyczną ksiazke". Książka jest okropnie słaba. Dobry pomysł, tandetne wykonanie. Książka to klasyka, tu autor odważył się pokazać wampira jako ofiarę swoich namiętności - imponujące przyznaje co nie zmienia faktu, że Stoker zwyczajnie nie umiał pisać. Film ukazuje to lepiej. Takie jest moje zdanie.

ocenił(a) film na 8
darkgate

Weź pod uwagę fakt, kiedy ta książka została napisana. Pisało się wtedy inaczej, inne były oczekiwania czytelników. Wiele powieści z tamtych czasów się zestarzało. Nie powinna się je oceniać z perspektywy XXI wieku, ale raczej z perspektywy pierwszych czytelników.
Nie dotyczy to oczywiście niektórych ponadczasowych arcydzieł, które są zawsze aktualne. Ale jest ich niewiele.

ocenił(a) film na 10
Yorick

wiem wiem od wpisu uplynelo wiele czasu ale ja rowiez jestem fanka Regisa ktory posiada zbyt wiele imieon zebym moga je cytowac i takze wiem ze wapiryzm z erotyzmem ma wiele wspolnego (erotyzm nie mylic z pornografia). a film .. no coz .. perelka

Kinga_34

Zgadzam się z założycielką tematu !!!
Niedawno przeczytałam książkę Brama Stokera a przed chwilą skończyłam oglądać film... w wielkim skrócie możnaby powiedzieć, że powieść została nim poprostu zhańbiona !!!
Po pierwsze: jest tu wiele wątków, o których w książce nie ma mowy a jeśli coś sie zgadza to jest przedstawione w obrzydliwy sposób !!!
Po drugie: aktorzy zostali fatalnie dobrani... jedynie Anthony Hopkins jako Van Helsing ratował jakoś całe to marne "przedstawienie"...
Keanu w roli Jonathana zupełnie mnie zawiódł... grał strasznie sztywno i sztucznie... jego kwestie są drętwe i bez uczucia a przecież (wg Stokera) kiedy pisał dziennik, będąc w zamku Draculi, był przerażony !!! A tu Keanu czyta te słowa jakby nie pojmował ich sensu... w ogóle nie wczuł sie w swoją rolę...
Nastepnie Cary Elwes jako Lord Arthur Holmwood... żałosny !!! Jego narzeczona najpierw jest chora, potem "umiera", a ten nie okazuje ani odrobiny smutku... w książce bardzo cierpiał...

Wiele postaci nie bylo podobnych do opisów w książce... np. Lucy - w powieści jest ona skromną, spokojną i wrażliwą osobą a w filmie jeszcze zanim sie staje wampirzycą, zachowuje się... jak niewyżyta seksualnie ladacznica...
Film ma u mnie bardzo nie wiele małych plusików... oprócz Hopkinsa, który spisał się najlepiej z obsady, ujdzie jeszcze scenografia... to na tyle:/

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Kinga_34

Miłość przecież wcale nie wiąże się z seksem, a wampiry to przecież istoty kompletnie aseksualne. No i te nagie piersi, ach koniec świata. No po prostu koniec. A ten groźny wilkołak, to niemoralne. Niemoralne drodzy filmwebowicze.Francisa powinni zamknąć, bo jego film jest " tak głupi, że aż śmieszny i żałosny." I kompletnie nie ma tu mowy o miłości wielkiej i wiecznej... Ani słowa.

ocenił(a) film na 8
kejtnova

Ta książka to XIX wieczna komercja. Słaba, miała zaszokować czytelników bo przecież nikt nigdy wcześniej nie słyszał o wampirze w roli ofiary! Ale to "dzieło" było cienkie nawet na swoje czasy! To tak jak w dzisiejszych czasach Harry Potter czy Kod Leonarda. Ludziom się podoba, są poczytne, dużo się o nich mówi ale chyba nikt nie odważy się powiedzieć, że to jest dobra literatura!

A co do filmu. Nie jest to arcydzieło i książka też arcydziełem nie jest, jest to klasyka i książka jest klasyką, więc dobrana z nich parka! Taki żart.

Wampiry są aseksualne? W książkach Rice owszem. Ale to nie jest reguła tylko jej fantazja. To zależy jak i co autor sobie wymyśli.

ocenił(a) film na 10
darkgate

Moja opinia miała charakter ironiczny.Uważam, że film był naprawdę świetny. Ale autorka postu twierdzi, że to było jakieś tanie porno widowisko. Przecież każdy kto ma odrobinę wyobraźni dostrzeże, że to nie było głównym zamysłem reżysera.
A poza tym tytuł filmu zawiera imię pisarza Brama Stoker'a tylko dlatego iż tytuł "Dracula" był zastrzeżony. Jest to interpretacja reżysera, a nie film na podstawie książki, choć opiera się na wydarzeniach zawartych w książce.

ocenił(a) film na 10
Kinga_34

Kinga Ty dziwna jakaś jesteś - o co Ci chodzi z tą książką ? gdzie ta wielka miłość - chyba tylko między Janthanem a Wilhelminą, tak? No była, była, ale generalnie ta miłość smętna taka, tak bardzo pospolita w tej książce nie sięga do pięt miłości draculicznej z filmu Coppoli. W wielu książkach można znaleźć dużo lepiej opisane ludzkie miłości. Generalnie książka jest bardzo kiepska. Możesz nie brać pod uwagę mojej opinii, ale jeśli poszukasz opinii znawców literatury to szybko się przekonasz, że ta książka Stokera zdobyła sławę jedynie ze względu na nowatorski temat, bo pod względem literackim uznawana jest za bardzo kiepską. I nie trzeba być wielkim znawcą - wystarczy po prostu dużo czytać - żeby widzieć jak bardzo kiepska to książka. Myśle, że masz jakieś blokady seksualne. Film mógłby ci się nie spodobać, ale w sytuacji kiedy reagujesz tak jak reagujesz na film, który nie jest jakimś zbyt rozpasanym seksualnie dziełem no to po prostu musisz mieć blokady na tle seksu.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Zatem uprzejmie poproszę o nazwisko choćby jednego znawcy literatury uznającego "Draculę" za gniota. Pominę już fakt ze zupełnie nowatorski Stoker nie był czyniąc głównym bohaterem wampira, patrz "Varney the vampire" czy "Polidori".

Co sie zaś tyczy wątków miłosnych to jeszcze mamy Arthura, Lucy i dwójkę jej adoratorów, Johna Sewarda i Quinceya Morrisa. Nie wiem czy jest ich miłość aż tak bardzo smętna, osobiście chciałabym żeby w razie potrzeby ustawiały sie kolejki facetów chcących oddać mi krew, wzglednie za mnie życie, tak jak panowie czynili to dla Lucy :)

ocenił(a) film na 10
EineHexe

No, ale czy to jest jakieś niezwykłe, że jakąś kobietę kocha wielu facetów? To raczej normalne, codzienne zjawisko. Natomiast miłość pokonująca śmierć to jednak coś więcej niż codzienność.
Co do znawców literatury uznających "Draculę" za 'gniota' to może oprę się na słowach posłowia do polskiego wydania powieści (choć nie jest to oczywiście jedyna taka opinia, ale najłatwiejsza w tej chwili do przedstawienia bo mogę się podeprzeć trzymaną w ręku książką). Generalnie powinnam była napisać, że chodzi mi o opinię panującą w świecie literatury, bo to lepsze określenie (bo jakiś konkretny człowiek będący nawet znawcą literatury może mieć jakieś konkretne, ale bardzo indywidualne zdanie stojące w opozycji do powszechnej opinii, a mi rzecz jasna o coś takiego nie chodzi).
Posłowie jest autorstwa Agnieszki Fulińskiej - nie wiem kim ona jest:), ale chyba zna się na literaturze skoro zajmuje się pisaniem posłowia. Nie mówię w tym momencie, że jest ona wielkim znawcą, ale swoje poglądy opiera raczej na studiach literatury, ogólenie mówiąc - na poglądach znawców literatury, którzy piszą na ten temat prace, czy wykładają na uczelniach, gdzie takie osoby jak ta pani się uczą. Ogólnie mówiąc opiera swe poglądy na poglądach ogólnie w literaturze panujących. Myślę tak też ze względu na charakter tego posłowia - można napisać posłowie trochę bardziej w rodzaju eseju czyli własnych przemyśleń, a można też takie bardziej ogólnikowe jakby sprawozdanie na temat danej książki, jej losów, historii i oddźwięku w świecie. I to posłowie o którym piszę ma ten drugi charakter, czyli opiera się na ogólnie panujących poglądach. W każdym razie pisze ona ogólnie o wampirach w literaturze i o literaturze (jak to zwykle w posłowiu). No i pisze m.in.: "Sama powieść jest literacko raczej mierna: w czasach, kiedy do głosu dochodzą modernistyczne nowinki (...) Stoker pisze dzieło, które swoją formą mieści się wśród wczesnych powieści z przełomu XVIII i XIX wieku..." no i pisze dalej dlaczego więc ta powieść odniosła taki sukces (ponieważ poruszała tematykę będącą w tamtych czasach tabu). Przy okazji właśnie też zahaczamy o to dlaczego powieść była nowatorska - to nawet nie kwestia pierwszej w literaturze postaci wampirycznej (no bo jak wiadomo nie była to pierwsza taka postać), ale splecenia wszystkiego razem - właśnie też, a raczej przede wszystkim elementów należacych w tamtych czasach do tabu.
Poza tym wydaje mi się, że nie trzeba podpierać się wypowiedziami znawców literatury. Chodzi o to, że wystarczy na trzeźwo zastanowić się nad stroną literacką tej książki. Jest napisana bardzo prostym językiem, bez jakichś szczególnych zabiegów (wiążących się ze stylem literackim twórcy) przykłuwających uwagę czytelnika. Wszelkie opisy są także bardzo proste, nie poruszające wyobraźni. Po prostu przedstawienie pewnej historii, sprawozdzanie z kolejnych wydarzeń. Mogę się zgodzić oczywiście z tym, że w danych czasach się tak pisało, że powstawały podobne książki, ale jednak kiedy porówna się to z możliwościami jakie ma pisarz pisząc powieść to jednak powieść Stokera wypada bledziutko. Oczywiście jest to też kwestia postępu i w literaturze i w ludzkich umysłach. Obecnie można pisać o wszystkim, o miłości (jak zawsze), ale i swobodnie o seksie, namiętnościach i nienawiści. Ta wolność umysłów pozwoliła na bardzo piękny rozwój literackich umiejętności i to się bardzo czuje we współczesnej literaturze (pisząc 'współczesna' w zasadzie mam na myśli nie aż tak bardzo współczesną bo ten postęp jest widoczny już od dość dawna, ale w literaturze do której przynależy stylem 'Dracula' jeszcze owego postępu nie ma). Natomiast książki w stylu "Draculi" Stokera były jednak bardzo mocno 'przyhamowane'. To trochę tak jak porównanie telenoweli do jakiegoś normalnego dobrego filmu. W telenoweli mogą się wydarzyć różne rzeczy, ale ciągle czuje się pewne ograniczenie i wiadomo, że cała historia nie pójdzie dalej/głębiej, poszczególne postacie nie powiedzą sobie czegoś co w normalnym życiu się mówi, ktoś o czymś się nie dowie, nie pokażą seksu czy golizny (to też ważny element bo to takie tabu dla telenoweli) itd itd - takie typowe dla telenoweli zagrywki. No i aktorzy mogą być nawet bardzo dobrzy, ale zawsze będzie to tylko opowiadanie cyklu wydarzeń, które są w jakiś sposób ograniczone (i tak samo widz wie czego się może spodziewać, a czego na pewno nie będzie). Natomiast w normalnym filmie (czy nawet serialu, ale serialu nie w stylu telenoweli) może się wydarzyć dosłownie wszystko. I nie chodzi o to czy się wydarzy czy nie - chodzi o ten rozmach, tą wolność - o to, że więcej się czuje i wszystko jest naturalniejsze, żywsze, głębiej opisane (nawet jeśli nie szczegółowiej to inaczej co daje w konsekwencji tą głębię i większe bogactwo). Myślę, że to całkiem dobre porównanie. I oczywiście jest gatunek telenoweli i w tym gatunku jakaś telenowela może być bardzo dobra, ale wszyscy się zgadzają co do tego, że jest to niższa kategoria sztuki filmowej. "Dracula" Stokera jest jak taka telenowela, natomiast powieści Anne Rice, Jonathana Carrolla, czy Kurta Vonneguta są jak normalne, dobre filmy.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Pomyślałam, że może warto jak jescze tu dopiszę uwagę odnośnie określenia 'gniot'. Ja jedynie powtórzyłam to określenie, a wcześniej używałam określenia 'bardzo kiepska książka' - pod względem literackim. No i oczywiście dalej się tego trzymam ponieważ jej styl jest dość prymitywny pod względem literackim. Z tymże jak już wyżej pisałam były takie czasy, że właśnie takie, w takim stylu, książki pisano. Tak więc nie jest to jakaś wielka krytyka, a bardziej stwierdzenie tego faktu. Natomiast 'gniot' to już trochę za mocne określenie i bardziej kojarzy się z od początku nieudanym utworem - czyli kiepskim i jak na obecne czasy i jak na dawne.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Aha. Znaczy za znawców literatury na których się tak namiętnie powołujesz (nie tylko w tym jednym poście) robi jedna pani która napisała posłowie, a która, owszem, zajmuje się zawodowo literaturą i tłumaczeniami. Jedna pani.

Co się tyczy języka, "Dracula" jest powieścią, achtung achtung, popularną. Trudno używać wysublimowanego języka w powieści przeznaczonej dla odbiorcy masowego. Zaś jeśli chodzi o, rzekomo ubogi, warsztat literacki, to zapraszam, siadaj waćpanna i napisz powieść posługując się wieloma narratorami tak, żeby ci narratorzy nie mówili jednym głosem, co Stokerowi się udało. Życzę szczęścia. A mówiąc poważniej, Stoker jest całkiem sprawny w stosowaniu rozmaitych literackich sztuczek, sprawny w stopniu którego niejednemu wspólczesnemu autorowi powieści grozy bym życzyła.

Owszem, forma "Draculi", powieść epistolarna, to jeden z najstarszych rodzajów powieści, a styl Stokera jest właściwy dla epoki w której żył, niemniej mam nieodparte wrażenie że pani Fulińska grubo przesadziła oceniając "Draculę" jako powieść mierną, bo Stoker nie użył modernistycznych nowinek, pozostając przy sprawdzonych konstrukcjach. Żeż. Kto nie jest w takim razie mierny, wyjąwszy wąskie grono pisarzy awangardowych? Czyż nie należałoby tak ocenić równiez "Władcy pierścieni" Tolkiena, który miast użyc form na wskros nowoczesnych, siegnął po epos, najsędziwszy z rosdzajów epiki, jeśli nie całej literatury? Nie jest mierny w takiej perspektywie "Władca much" swoją formą mieszczący się w ramach stareńkiej powieści przygodowej?

No ludzie, bez przesady. Można wytykać Stokerowi wiele rzeczy, między innymi dość jednowymiarowych bohaterów, ale mierność z powodu takiej a nie innej formy..? Nie to żebym uważała "Draculę" za dzieło wybitne że klękajcie narody, nic z tych rzeczy, ot solidna powieść grozy, ni mniej, ni więcej.

Tak na marginesie, zwracam uwagę iż obwieszczanie wszem i wobec że wszyscy uznają "Draculę" za dzieło mierne, i powoływanie sie przy tym na znawców literatury, jest, delikatnie mówiąc śmieszne, gdy na poparcie swojej tezy ma się tylko parę akapitów z posłowia. Radziłabym przyhamować.

Na koniec zaś zostawiłam kwestię prościutkich opisów. Niech się Stoker broni sam :) Oto jeden z moich ulubionych fragmentów podróży Jonathana Harkera z Bytrzycy na przełęcz Borgo:

" Beyond the green swelling hills of the Mittel Land rose mighty slopes of forest up to the lofty steeps of the Carpathians themselves. Right and left of us they towered, with the afternoon sun falling full upon them and bringing out all the glorious colours of this beautiful range, deep blue and purple in the shadows of the peaks, green and brown where grass and rock mingled, and an endless perspective of jagged rock and pointed crags, till these were themselves lost in the distance, where the snowy peaks rose grandly. Here and there seemed mighty rifts in the mountains, through which, as the sun began to sink, we saw now and again the white gleam of falling water. One of my companions touched my arm as we swept round the base of a hill and opened up the lofty, snow-covered peak of a mountain, which seemed, as we wound on our serpentine way, to be right before us.

"Look! Isten szek!"--"God's seat!"--and he crossed himself reverently."

I po polsku:

"Hen, za zielonymi wzgórzami Mittel Landu wznosiły się potężne zalesione zbocza, przechodzące w podniebne stromizny Karpat. Wznosiły się po obu stronach drogi, skąpane w blaskach popołudniowego słońca, wydobywającego z nich wspaniałe barwy, głęboki błękit i fiolet w cieniu szczytów, zieleń i brąz tam gdzie mieszały się trawa i skały, i nieskończoną perspektywę zębatych skał i spiczastych głazów, ginących w oddali, gdzie wznosiły się majestatyczne ośnieżone szczyty. Gdzieniegdzie widać było potężne szczeliny pośród gór, przez które, ponieważ słońce poczęło zachodzić, mogliśmy dojrzeć biale zasłony spadającej wody. Jeden ze współpasażerów dotknął mego ramienia gdy minęliśmy podnóże góry i ujrzeliśmy strzelisty, okryty śniegiem górski szczyt, który, gdy posuwaliśmy się pełną zakrętów drogą, zdawał się być tuż przed nami:
-Proszę spojrzeć! Isten Szek! Boży Tron!- I przeżegnał się nabożnie."

ocenił(a) film na 8
EineHexe

I tak na zakończenie, rozbawiło mnie nieprzeciętnie i do łez stawianie jednym szeregu Anny Rice, Jonathana Carrolla i Kurta Vonneguta, w charakterze przykładów literatury wyższej klasy. Dobry, można powiedzieć, dowcip :>

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Po pierwsze nie stawiam tych autorów w jednym szeregu jeśli miałoby to oznaczać jakieś podobieństwo w ich twórczości. (bo nie wiem co masz na myśli to pisząc, zwłaszcza, że jeszcze widzisz w czymś dowcip) Podałam przykładowo tych autorów jako twórców biegłych w swoim rzemiośle. Piszących dużo, piszących powieści i piszących książki dla masowego odbiorcy. Dalej widzisz gdzieś jakiś dowcip??
Natomiast jeśli uważasz, że Bram Stoker był lepszym pisarzem niż np. Kurt Vonnegut no to cóż... niemniej jednak po stylu Twoich wypowiedzi mogę w to uwierzyć (w to, że Stokera uważasz za zdolniejszego).

Pozostaje mi tylko zauważyć, że jesteś bardzo wesołą osobą. Raz, że wszystko Cię śmieszy/bawi, a dwa, że tak lekko i nonszalancko podchodzisz do swojego braku umiejętności dyskusji.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Jeszcze raz: postawiłaś ich w szeregu jako przedstawicieli literatury klasy wyższej, w opozycji do Stokera, będącego według Ciebie przedstawicielem klasy niższej. Ja moze nie umiem dyskutować, za to Ty masz najwyraźniej kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem.

I bawi mnie niezmiernie stawianie jako przykładu tej dobrej literatury Anne Rice, której zdarza sie i to często, tonąć w dłużyznach, mimo dużej sprawności językowej, Jonathana Carrolla któremu swego czasu ktytycy zarzucili ze pisze w kólko tę samą książkę i obok nich Vonneguta, z zupełnie innej półki. Taka już jestem wesoła dziewczynka.

ocenił(a) film na 10
EineHexe

No widzę właśnie, że taka jesteś wesoła dziewczynka, a skoro lubisz złośliwe teksty to mogłabym tu wspomnieć 'coś' o śmianiu się do sera.

Wracając do tematu. Znowu dokonałaś nadinterpretacji i dzielnie przypisałaś mi nie moje wywody. Nie dokonałam żadnego podziału na przedstawicieli literatury klasy wyższej i niższej. Cały czas piszę o jednej książce Stokera i jedynie do tej książki i do stylu w niej zaprezentowanego odnoszą się moje negatywne opinie. Specjalnie to podkreślam by uświadomić Ci, że nie piszę o jego całej spóściźnie literackiej i nie klasyfikuje go do jakiegoś kręgu, bo aby tego dokonać trzeba by raczej brać pod uwagę więcej utworów niż jeden. Wypowiadam się i wypowiadałam o konkretnej książce i konkretnych jej niedociągnięciach. I jak już napisałam wymieniłam tych troje innych pisarzy z tego względu, że piszą dużo powieści, a ich książki są powszechnie czytane, czyli trafiają do masowego odbiorcy. Sama podkreślałaś w przypadku 'Draculi', że miała być to powieść skierowana do masowego odbiorcy. Stąd też właśnie się wzięły w moim umyśle takie przykłady osób tworzących podobną w sensie grupy docelowej (choć różną w sensie stylu i tematyki) literaturę. Jeśli chodzi o Anne Rice to uważam, że ma niezwykle 'lekkie pióro'. Są pisarze, nawet uznani za bardzo dobrych, u których czuje się pewien trud tworzenia. Kiedy czyta się ich książki ten trud się udziela, co daje swoiste zmęczenie. Osobiście tego nie lubię i wydaje mi się, że jednak dobry twórca tworzy lekko i nawet jeśli wkłada w pracę twórczą pewien wysiłek to odbiorca tej twórczości nie powinnien go czuć. Uważam, że Anne Rice jest dobrym przykładem autorki, która potrafi bardzo działać na wyobraźnię i jednocześnie robi to w tak lekki sposób, że nie zauważa się jak wiele stron się przeczytało. Jeśli chodzi o 'Draculę' Stokera to niestety czytanie stanowi wysiłek i nie dziwie się, że ktoś tu napisał, że zasnął trzy razy. Co do Carrolla to kiedyś go bardzo lubiłam, później już mniej, ale to bardziej ze względu na tematykę książek niż styl. Bo ową lekkość i wyobraźnie on także posiada. No a co do Vonneguta to jest dla mnie czarnym koniem i raczej nigdy mnie nie rozczaruje. Jego książki się po prostu połyka. Bez żadnego wysiłku. Podsumowując powtarzam jeszcze raz, że nie porównuje i nie stawiam na równi Vonneguta z Carrollem, czy z Rice. Napisałam o nich w tym sensie, że ich literatura jest lekka i bogata, czyli w tym sensie faktycznie ma to coś czego 'Draculi' zabrakło. No i nadal rzecz jasna nie widzę dowcipu, który Cię tak rozbawił.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

"No widzę właśnie, że taka jesteś wesoła dziewczynka, a skoro lubisz złośliwe teksty to mogłabym tu wspomnieć 'coś' o śmianiu się do sera."

Nie ma tp jak merytoryczna dyskusja, co?

"Wracając do tematu. Znowu dokonałaś nadinterpretacji i dzielnie przypisałaś mi nie moje wywody. Nie dokonałam żadnego podziału na przedstawicieli literatury klasy wyższej i niższej."

Oczywiście. A to...

"I oczywiście jest gatunek telenoweli i w tym gatunku jakaś telenowela może być bardzo dobra, ale wszyscy się zgadzają co do tego, że jest to niższa kategoria sztuki filmowej. "Dracula" Stokera jest jak taka telenowela, natomiast powieści Anne Rice, Jonathana Carrolla, czy Kurta Vonneguta są jak normalne, dobre filmy."

...żadnym podziałem literatury rzecz jasna nie jest. Skądże znowu.

"Osobiście tego nie lubię i wydaje mi się, że jednak dobry twórca tworzy lekko i nawet jeśli wkłada w pracę twórczą pewien wysiłek to odbiorca tej twórczości nie powinnien go czuć. Uważam, że Anne Rice jest dobrym przykładem autorki, która potrafi bardzo działać na wyobraźnię i jednocześnie robi to w tak lekki sposób, że nie zauważa się jak wiele stron się przeczytało. Jeśli chodzi o 'Draculę' Stokera to niestety czytanie stanowi wysiłek i nie dziwie się, że ktoś tu napisał, że zasnął trzy razy."

Ponieważ "Dracula" jest napisany językiem typowym dla końca dziewiętnastego wieku, czyli dla czasów w których powstał. A język rzecz zmienna i to, co łatwo czytało się ludziom współczesnym Stokerowi, czytelnika z początku XXI wieku może męczyć. I tak, wydaje Ci się, żaden twórca nie tworzy lekko. Dzieło może się lekko czytać, ale nie oznacza to bynajmniej że autorowi się tworzyło lekko. Tak może myśleć tylko osoba która sama nigdy niczego pisać nie próbowała. Wracając do meritum, czyli "Draculi", to cóż... niektórzy odczuwają wysiłek przy jego czytaniu, a niektórzy nie. Kwestią osobną pozostaje jakość przekładu, bo zły tłumacz może książce uczynić niewyobrażalne szkody, ale ponieważ owoców pracy pani Fulińskiej próbować nie miałam okazji, przeto się nie wypowiem.

ocenił(a) film na 10
EineHexe

No cóż, po prostu poszłaś trochę dalej niż ja, moim zdaniem za daleko. Ja porównałam książki do filmów i telenoweli. Ty natomiast przeniosłaś automatycznie poglądy na temat klasy wyższej czy niższej dotyczące świata filmowego do świata literatury. I jednocześnie umieściłaś wszystkich trzech autorów, których podałam przykładowo w jednej przegródcę (że niby ja tak zrobiłam) jednocześnie się dziwiąc skąd mi to przyszło do głowy bo przecież Vonnegut jest z innej półki.
Powiem tak, nadal uważam, że porównanie 'Draculi' do telenoweli jest całkiem dobre, dlatego, że nieźle odzwierciedla i prostotę języka/zachowań, i opisy, i czarnobiałe charaktery i ograniczenia seksualne/społeczne (w tym sensie, że w telenoweli nie pokazuje się sexu). No i nadal porównuję inne książki (o ile są dobre rzecz jasna) do filmów (w których jest większy rozmach, dialogów, wyobraźni, mniej ograniczeń). I piszę do tego, że jednak telenowele są gorsze - z tymże w zasadzie ktoś mógłby teraz przyjść i powiedzieć, że woli telenowele, a nie filmy. I co wtedy? zmieniłoby to o 180 stopni ten podział. Ale zostawmy i to. Zauważ że ja się wypowiadam na temat jednej książki i tylko tą jedną książkę porównuję do telenoweli. I faktycznie uważam, że z pozostałych trzech pisarzy są lepsi twórcy. Jednak czy można o tym mówić, że to już podział literatury? Przecież ja się wypowiadam tylko o jednej książce, porównując ją z innymi. W ten sposób można by powiedzieć, że za każdym razem gdy ktoś negatywnie pisze o jakiejś książce i do czegoś ją porówna (czegoś w czym można robić podziały na klasy) to od razu dokonuje podziału literatury. Dla mnie to po prostu zbyt daleko posunięta interpretacja. Rozumiem jak byś się nie zgodziła z tym porównaniem i napisała dlaczego się nie zgadzasz. To by była dyskusja, ale udawadnianie mi, że właśnie dokonałam podziału całej literatury na jedną książkę i całą resztę jest dosyć dziwne.

hmm :)) to urocze co napisałaś
"Dzieło może się lekko czytać, ale nie oznacza to bynajmniej że autorowi się tworzyło lekko. Tak może myśleć tylko osoba która sama nigdy niczego pisać nie próbowała."

Znowuż uaktywniła się Twoja silna wiara w to, że wszystko wiesz o wszystkich:) Akurat tak się składa, że napisałam pare rzeczy i pisało się je lekko i są dobre (w opinii osób, które to czytały), natomiast kiedy nie miałam do końca pomysłu, a bardzo chciałam danego dnia coś napisać to nawet jeśli coś napisałam to było w tym czuć pisanie na siłę. Druga sprawa. Nie przyszło Ci do głowy, że mogę znać osobę, która pisze? Akurat tak się składa, że znam, więc na tej podstawie też coś mogę powiedzieć o akcie tworzenie i jego wyniku. A trzecia sprawa jest taka, że czytałam i oglądałam wywiady z pisarzami i jakoś większość z nich o ile nie wszyscy (wszystkiego nie pamiętam) mówili o procesie swego pisania w ten sposób, że to 'po prostu' w nich powstaje, a oni muszą to jedynie zapisać. Mówiła tak np. nasza rodzima Joanna Chmielewska. Może nie tworzy wyrafinowanej (zależy jak kto patrzy rzecz jasna) literatury, ale jest i płodną i ciekawą pisarką i kiedyś bardzo lubiłam czytać jej książki. Jak tak czytam to co piszesz to mi się wydaje, że raczej Ty właśnie nic nie pisałaś skoro nie znasz tego stanu, że to po prostu wychodzi z człowieka i tylko trzeba nadążyć z zapisywaniem, co faktycznie jest problemem, a na drugi dzień człowiek to czyta jak coś obcego i dziwi się, że coś takiego 'wymyślił'. Jak u pisarza pojawia się trud tworzenia to raczej początek końca, lub po prostu człowiek ten ma nawet pomysł na jakąś historię, ale problem z jej ożywieniem, więc powolutku, pracowicie to ożywia, co na pewno łączy się z pewnym wysiłkiem.

Co do przekładu 'Draculi' to też się zastanawiałam czy nie jest to problem - że ten przekład może być nienajlepszy i prawdopodobnie z ciekawości przeczytam też inny przekład. Co do oryginału to brzmi on faktycznie lepiej, ale też tak się składa, że sięgałam po takie fragmenty oryginału (z internetu), które lubiłam z filmu i wyobraźnia robiła swoje i stąd właśnie też początkowe przeświadczenie u mnie, że ludzie krytykujący 'Dracule' muszą się mylić. No i problem jest taki, że choć wiele można zniszczyć złym tłumaczeniem to jednak ogólna historia i charaktery, które właśnie najbardziej mnie odpychają nie są takie podatne na zmiany pod wpływem innego tłumacza.

Co do języka 'Draculi' to zahaczasz w tym momencie o to z czego się u mnie śmiejesz. Napisałam już gdzieś, że niestety nie jest to ponadczasowe i ten język przez to odbiera się (ja odbieram) jako taki prosty. 'Prosty' to słowo, którego u mnie nie lubisz, ale chyba nadal nie rozumiesz o co mi chodzi kiedy go używam. W każdym razie zgadzam się oczywiście z tym, że powstając w dawnych czasach książka została napisana dawnym językiem. Nie jest to 'wina' książki, ale może się to nie podobać współczesnemu czytelnikowi i mi się właśnie nie podoba. Nie wymagam od autora, żeby pisał językiem, który zrodzi się za sto lat, ale język książki wiąże się z jej stylem i może mi się nie podobać i niestety mogę to zaliczać do negatywnych stron tego utworu. Zauważ, że dokonuję oceny ze swoich czasów, patrząc na książkę jako współczesny odbiorca. Mam prawo wybrać taki punkt widzenia i nie ratować np. płaskości charakterów postaci tym, że wtedy to było do przyjęcia, bo gdybym na wszystko tak patrzyła no to musiałabym kompletnie zatracić się w tamtych czasach, a przecież nie o to chodzi. Mogę oglądać jakiś stary film, czy obraz, i może mi się podobać bezwarunkowo mimo, że patrzę na niego ze współczesności i przy takim spojrzeniu (współczesnym) wolę raczej pozostać. Jeszcze co do prostoty języka to wrócę tu do porównania do telenowelii - w telenowelach używa się prostego języka, ilość użytych słów, ich zróżnicowanie są tam niewielkie, te słowa, te wypowiedzi postaci są bardzo zwyczajne (z prostą składnią i prostymi wyrazami) i dość powtarzalne - w tym widzę prostotę używanego języka. Być może to trochę lepiej Ci unaoczni o co mi chodzi. I to samo widzę w 'Draculi'. W zasadzie ten język nie jest tam jakiś starodawny tylko po prostu taki prosty. Wiesz też można w tym miejscu napisać taką powiedzmy ciekawostkę, że 'Dracula' w wersji oryginalnej jest polecany jako książka do czytania dla osób na stosunkowo niskim poziomie - chodzi mi o poziom nauki języka angielskiego. Wydawana jest przez to wydawnictwo Penguin z przeznaczeniem dla któregoś z niższych poziomów nauczania angielskiego, a oni te książki dobierają właśnie pod kątem różnorodności słów i środków stylistycznych użytych w danej książce. Czyli widać, że coś jednak jest w tym co piszę, że jednak to dość prosty angielski.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Boże, Boże, Boże... Albo sama nie rozumiesz co Ci z klawiatury spływa, albo jakieś dziwne uniki znowu stosujesz. Kobieto! Drac-telenowela, Vonnegut, Carroll i Rice- film kinowy. Drac-słaby, wymieniona trójka przykładem popularnej literatury dobrej. To nie jest podzial??? Nie róbżeż ze swojego adwersarza debila!

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Słuchaj ja nie muszę robić z Ciebie debila. Jeśli tak się czujesz to dzięki temu co piszesz. Zrobiłam porównanie. Możesz się z nim nie zgodzić - Twoje prawo, ale piszże choć trochę więcej niż przekręty i nadinterpretacje tego co ja piszę. Zrobiłam porównanie, a Ty przeszłaś od tego do podziału literatury na jedną książkę (!) i całą resztę literatury. No daj spokój - to nie było inteligentne!
Inny przykład: z uporem wmawiałaś mi, że moje określenie 'mierna książka' od razu jest równoznaczne z określeniem 'gniot'. Podałam Ci przykład podobnej sytuacji, czyli (powtórzę): mimo, że libertyn można rozumić jako rozpustnik, to nie każdy rozpustnik jest libertynem. Inteligentna osoba takie rzeczy rozumie.

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Nie do końca zrozumiałaś to co napisałam odnośnie znawców literatury. Jeszcze raz Ci wyjaśniam, że nie napisałam, że ta jedna Pani jest znawcą literatury, ale akurat mogę przytoczyć jej słowa drukowane w tym aukurat miejscu, bo jak napisałam, akurat mam tą książkę pod ręką i chyba lepsze jest podparcie się właśnie czymś takim niż stwierdzenie, że czytałam podobne zdania gdzieindziej, ale nie podanie konkretnych odnośników do tego 'gdzieindziej'. Co do tej Pani to jak pisałam może się ona wypowiadać jako osoba studiująca literaturę i składająca 'sprawozdanie' na temat ogólnie panujących poglądów dotyczących tej właśnie książki. I podkreślam raz jescze, że nie były to słowa tej pani w takim sensie, że napisała esej, czyli własne przemyślenia, na dany temat. Pisała obiektywnie o panujących ogólnie poglądach w ogóle nie mieszając do tego swojego prywatnego zdania. Dlatego postaraj się najpierw zrozumieć co ja piszę zanim zaczniesz pisać, że niby Cię tak śmieszę.

Następna sprawa - i dość ważna niestety - Odnoszę wrażenie, że nie jesteś nastawiona na normalną kulturalną dyskusję, a odnoszę je między innymi dlatego, że używasz zwrotów typu "siadaj waćpanna i napisz powieść...". Wiesz po pierwsze nie życzę sobie żeby ktoś zwracał się do mnie z takim politowaniem, zwłaszcza, że nic o mnie nie wiesz i nie wiesz także o moich zdolnościach literackich - jakiekolwiek by one były, czy nie były. Radziłabym zachować więcej kultury w dyskusji (jeśli ma ona być faktycznie dyskusją). Zauważ, że pisząc swoje wypowiedzi, zwłaszcza wypowiedź w odpowiedzi na Twoje pytanie o 'znawców literatury' nie starałam się z Ciebie zakpić ani razu i to nie dlatego, że tego nie potrafię, czy, że się do tego nie nadajesz. To jest po prostu kwestia kultury dyskusji.
Podkreśliłam też to, że sama użyłaś w stosunku do powieści Stokera określenia 'gniot' podczas, gdy ja pisałam, że jest to powieść słaba czy nienajlepsza pod względem literackim. Oczywiście możesz się ze mną nie zgadzać i tu jest świetna okazja do ciekawej polemiki, ale nie przekręcaj cudzych wypowiedzi i nie wkładaj w cudze usta i słów i całych zdań, których ta osoba nie napisała (czy nie wypowiedziała). Co więcej Twój styl 'dyskusji' świadczy o niskim poziomie Twoich zdolności literackich więc sama w ten sposób sprawiasz, że ktoś może mieć wątpliwości czy coś co uznajesz za dzieło faktycznie tym dziełem jest. Nasuwa się raczej wniosek, że jest to poziom literatury akurat Tobie odpowiadającej. Osobiście wolę gust osób potrafiących dyskutować i nie zniżających się do wymiany łatwych kpin zamiast dyskusji, dlatego, ze takie osoby zazwyczaj więcej rozumieją i dostrzegają i interesują się głębszą literaturą.
Teraz natomiast przejdę do Twoich wypowiedzi faktycznie odnośnie tej książki. Napisałaś, że 'Dracula' jest powieścią popularną i "Trudno używać wysublimowanego języka w powieści przeznaczonej dla odbiorcy masowego." Zależy co rozumiesz przez wysublimowany język. Dla mnie w ogóle jest to dość dziwne zdanie. Rozumiem, że ma bronić stylu literackiego tej powieści, ale ja wcześniej nie pisałam nic na temat braku wysublimowania. Pisałam o tym, że powieść jest dość ograniczona, prosta w budowie, w języku, jednostajna. No i co więcej pisałam też, że tak się kiedyś pisało książki, tylko, że akurat w momencie powstania 'Draculi' tendencja do takiego pisania była już schyłkowa i wchodziły nowe style literackie, znoszące pewne ograniczenia i stylu i wyobraźni. Dlatego też 'Dracula' napisany w ten właśnie sposób był jak na owe czasy już troszeczkę przestarzały, czy raczej należący do literatury, która wtedy się kończyła. I nie jest to znowuż moje zdanie, tylko fakt należący do historii literatury. I z tego punktu widzenia książka ta była pod względem literackim mierna. Natomiast kiedy patrzy się na nią z perspektywy czasu i z persepktywy późniejszych dokonań literackich to tym bardziej dostrzega się jej mierność, jednak jest to naturalny proces związany z tym, że pewne rzeczy po prostu się starzeją i jeśli nie były stworzone w stylu ponadczasowym (a akurat styl 'Draculi' taki nie był) no to niestety takie rzeczy jawią się jako dość mierne.
Ja nie wytykam mierności z powodu takiej, a nie innej formy - znowu wkładasz mi w usta rzeczy, których nie napisałam. Na ową mierność składa się tu wiele rzeczy i akurat forma, przez co rozumiem, że rozumiesz powieść napisaną jako zbiór dzienników - akurat ta forma mnie nie odrzuca. Nie jest to coś co najbardziej lubię, ale czytałam też inne książki w takiej formie i było w nich życie, była głębia. Mi w 'Draculi' przeszkadza wiele rzeczy. Jedną z nich są bardzo płascy bohaterowie - same czarne i białe postacie - żadnych subtelności, żadnych niuansów, że może ktoś jest rozdarty między dobrem, a złem, że może jest dobry, ale pociąga go zło. Nie ma żadnej natury w tej książce. Te istoty - ci ludzie i ten wampir są martwi - ich umysły są martwe w swojej sztywności i ograniczoności. Następna kwestia jest taka, że te osoby nie budzą mojej sympatii. Nie zaciekawiają mnie bo doskonale wiem co mogą zrobić. Każdy jest taki dobry więc na pewno zrobi coś dobrego - kolejna nudna rzecz, jedyny zły Dracula na pewno zrobi coś złego itd. Nie wciąga mnie to. Żeby jeszcze chociaż ich charaktery - style myślenia i pisania - były wyraźnie różne, ale to też nie. Mają nieco inną składnie czy dobór słów - głównie Van Helsing - i na tym się kończy ta różnorodność. Następną ubogą rzeczą są opisy. Nie chodzi mi o to żeby były jakieś szalenie rozbudowane, ale dobry pisarz potrafi napisać ze trzy zdania i już widzi się jakieś pomieszczenie z najdrobniejszymi szczegółami, czuje się zapach. Po prostu dobry pisarz potrafi w małej ilości słów odpowiednio zestawionych oddać cały nastrój pomieszczenia i reszta po prostu powstaje w fantazji czytelnika. Opisy Stokera są bezpłodne pod tym wględem - nie zasiewają w wyobraźni żadnych wizji. Tak więc nie czepiam się jedynie formy tej powieści.

Co do tego fragmentu, który przytoczyłaś - wierzę, że robi on na Tobie wrażenie (no bo było to przecież powodem Twojego wyboru), jednak na mnie nie robi on żadnego pozytywnego wrażenia. Dla mnie jest to właśnie taki typowy opis kogoś kto nadrabia ilością szczególików, wypunktowaniem kolorków, drzewek, tego, tamtego.. - nadrabia brak umiejętności literackich. To częsty zabieg, na który kiedyś nie zwracano uwagi, no i właśnie ogólne normy literackie były inne. Jednak dobrego pisarza można poznać po tym, że przy niewielkim użyciu słów jest w stanie wyczarować wielki obraz. Tutaj natomiast masz mnóstwo słów i niezbyt duży obraz pieczołowicie, chałupniczo poskładany według tej wypiski wyglądu. To jest właśnie jedna z rzeczy, które odróżniają pracę chałupniczą od artystycznej.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Ni, tego nie napisałaś, za to w bardzo wielu postach tutaj pisałaś ze znawcy literatury twierdzą... itd, itp. Po czym się okazało że tezę tę możesz podeprzeć jedynie posłowiem do jednego z ostatnich wydań Draca. Wybacz, ale to nieco za mało żeby chodzić i powtarzać że znawcy literatury twierdzą. Niezależnie od tego co studiowała autorka owego posłowia. I tak, mnie to śmieszy. Gdybyś napisała to raz, przeszłabym nad tym do porządku dziennego, ale w co drugim swoim poście wywlekałaś owych znawców. I to właśnie jest śmieszne dla mnie.

Co sie zaś tyczy słowa "gniot" nadmienię tylko iż jest to potoczny odpowiednik czegoś kiepskiego, miernego, słabego. Ale jak chcesz dalej mozesz krzesać ten włos na czworo. Be my guest.

Dalej, byłaś uprzejma napisać iż: "Napisałaś, że 'Dracula' jest powieścią popularną i "Trudno używać wysublimowanego języka w powieści przeznaczonej dla odbiorcy masowego." Zależy co rozumiesz przez wysublimowany język. Dla mnie w ogóle jest to dość dziwne zdanie. Rozumiem, że ma bronić stylu literackiego tej powieści, ale ja wcześniej nie pisałam nic na temat braku wysublimowania."

To ja Ci przypomnę ze była to moja odpowiedź na Twój zarzut że "Dracula jest napisany prostym językiem (czyli nie wysublimowanym, nieprawdaż?). I powtarzam ze trudno silić się na wyrafinowany, wysublimowany język, kiedy pisze się dla odbiorcy masowego. Tak działa, proszę pani, literatura popularna. Nie wprowadza sie wyrafinowanych konstrukcji fabularnych, narracyjnych i tak dalej, jeśli się chce żeby dane dzieło czytaly również kucharki. Prościej już nie mogę tego wyjaśnić.

Następnie piszesz iż "Dracula" był mierny, bo należał do literatury która już sie wówczas kończyła, wchodziły nowe style literackie. Prześladuje mnie wrażenie że sie mylisz, i to dość mocno, bo jakkolwiek konstrukcyjnie powieść Stokera nie była zadnym novum (powieść epistolarna, o której pisałam poprzednio) o tyle gatunek do którego przynależy "Dracula" dopiero wtedy raczkował, oddzieliwszy się zaledwie od powieści gotyckiej. I jako horror "Dracula" stanowi kamień milowy w historii literatury.

Co się tyczy formy, to odnosiłam się do zacytowanego przez Ciebie fragmentu owego posłowia, gdzie autorka do formy "Draculi" właśnie się odnosi. I zaznaczyłam bardzo dużymi literkami że to ona pisała, ni e Ty, więc jeśli ktoś tu komuś cos w klawiaturę wklada to nie jestem to ja, tylko Ty sama.

Przejdźmyż do bohaterów. Istotnie, są jednowymiarowi, dobrzy czynią dobro, a źli są źli. i sama jestem skłonna przyznać że stanowią bodaj najsłabszy punkt powieści.

A opisy... Ech. W Twojej wyobraźni, nic jej nie ujmując, może i nie zasiewają wizji, ale w mojej, i nie tylko mojej owszem. Nie na próżno ta powieść i te opisy zainspirowały tylu filmowców, od Murnaua poczynając, na Coppoli kończąc. Twierdzisz że oni wszyscy inspirowali się miernym powieścidłem?

Dalej piszesz:
"Dla mnie jest to właśnie taki typowy opis kogoś kto nadrabia ilością szczególików, wypunktowaniem kolorków, drzewek, tego, tamtego.. - nadrabia brak umiejętności literackich. To częsty zabieg, na który kiedyś nie zwracano uwagi, no i właśnie ogólne normy literackie były inne."

To brzmi tak, jakby wiek dziewiętnasty był epoką kiczu literackiego...
I to, co dla Ciebie jest nadrabianiem ilością szczególików, dla mnie jest soczystym i barwnym opisem, w dodatku skonstruowanym zgodnie z tmy jak biegnie ludzkie spojrzenie: od tego co przy drodze do szczytów niknących w dali. Mam ścisłe wrażenie ze jesteś, że tak to ujmę (no offence) dzieckiem literatury naszych czasów, która opisy dawno ograniczyła do minimum, na rzecz akcji. A tymczasem dobry pisarz potrafi zarówno opisać coś trzema słowami, jak i trzasnąć opis barokowy i ozdobny.

Kończąc już, napomknę jeszcze że chciałabym się dowiedzieć kto według Ciebie jest takim "mistrzem opisu".

ocenił(a) film na 10
EineHexe

hmm myślę, że w ze dwóch postach faktycznie napisałam o 'znawcach literatury', ale nie wydaje mi się, żebym tak powszechnie jak piszesz 'w bardzo wielu postach', 'co drugim swoim poście' o tym wspominała. W gruncie rzeczy aż tak wielu postów na temat tego filmu nie pisałam. No, ale sprawdzę to z ciekawości.
W pierwszej mojej odpowiedzi na wytknięcie mi tych znawców napisałam Ci, że faktycznie moje stwierdzenie jest nieco kulawe bo powinnam była pisać, że np. książka ta uznana jest w literaturze za dość kiepską pod względem literackim - lub coś podobnego, natomiast użycie zbitka 'znawcy literatury' jest nieco nieszczęśliwe. Żeby lepiej Ci naświetlić o co mi chodzi w tym momencie (i poprzednio już chodziło) to jest ta sama zasada, gdyby powiedzieć 'znawcy literatury uwarzają, że literatura okresu młodej polski przejawia cechy romantyzmu' lub powiedzieć po prostu '(powszechnie wiadomo), że literatura okresu młodej polski przejawia cechy romantyzmu'. Może taki przykład pozwoli Ci to jakoś zrozumieć. Użyłam w kulawy sposób tych 'znawców' zamiast napisać np. 'powszechnie uważa się'. I już to wyjaśniałam, ale ponieważ piszesz wciąż to co piszesz to widzę potrzebę dalszego wyjaśniania (choć uważam, że chyba udajesz, że nie rozumiesz, albo po prostu specjalnie z góry nie chcesz wczytać się w sens cudzych słów). No nic na to nie poradzę,że zetknęłam się w paru miejscach z takim traktowaniem 'Draculi', a nie zapisuje wszystkich przeczytanych tekstów, czy usłyszanych wypowiedzi, żeby móc Ci teraz przedstawić jakąś pełną, satysfakcjonującą Cię listę. W tym momencie mogę jedynie napisać, że nie jestem też jedyną osobą na filmwebie, której książka ta mówiąc łagodnie nie powaliła. Dziwne jest więc Twoje zdziwienie wyglądające tak jakby nagle wyskoczyła jedna osoba, której coś nie pasuje, a dotychczas wszyscy książkę tą podziwiali.
I jeszcze raz Ci powtarzam, że podałam to posłowie jako przykład, a nie jak usiłujesz mi wmówić jedyne źródło. Po prostu łatwo mi było to podać mając akurat to pod ręką. I jeszcze raz podkreślam, że nie chodziło o tą kobietę jako o znawcę. No chyba tyle mogłabyś zrozumieć?

Nie musisz mi pisać 'o łaskawco;)' co znaczy 'gniot'. Rzecz w tym, że jest pewne stopniowanie znaczeń i mimo, że np. 'libertyn' może oznaczać 'rozpustnik' to nie każdego rozpustnika można nazwać libertynem, czyż nie? Może więc zanim zaczniesz popisywać się swoją słownikową mądrością zastanowisz się chwilę nad tym, co ktoś miał do przekazania, używając konkretnego słowa. Bo ja specjalnie pisałam o mierności literackiej, mając na myśli pewne zacofanie literackie-przynależność do wychodzącego z mody stylu, nie natomiast utwór ogólnie nieudany, z jakim o wiele bardziej kojarzy się słowo 'gniot'.

Odnośnie kwestii wysublimowania. Dobrze, że napisałaś co miałaś na myśli pisząc 'wysublimowany'. Teraz ja Ci wyjaśnię co miałam na myśli pisząc 'prosty język'. Dość dziwne jest to użycie tutaj tego określenia wysublimowany bo w tym momencie zastanawiam się jakie widzisz przykłady takiej literatury (pasujące do dyskusji). Pisząc o prostocie języka i stylu miałam na myśli niemal prostactwo (choć prostactwo to już za ostry termin). Dwie osoby mogą używać tego samego zestawu słów, a jedna będzie tworzyć ładnie brzmiące zgrabne zdania, a druga jedynie proste określenia. Nie chodzi mi więc o jakieś wysublimowanie lub niezwykły, nie zrozumiały dla przeciętnej kucharki, język. Chodzi mi o styl składni. Albo tłumacząc to jescze inaczej. Chodzi o to, że jedna osoba może opowiadając pewne zdarzenie opisać to tak, że się to widzi oczami wyobraźni, a druga osoba na sucho zrelacjonuje fakty. Powie dokładnie, po kolei co się stało, łącznie z takimi szczegółami, że np. ktoś był bardzo przestraszony, albo siny, albo coś tam innego. I opis tej drugiej osoby będzie nawet bardziej skomplikowany, ale mniej będzie działać na wyobraźnie. W tym sensie będzie to prosty opis. Nie skomplikowany emocją. Bez twórczej ikry - bez czegoś co by go ożywiło, czyli bez talentu. I jeszcze raz podkreślę, że w obydwu przypadkach zakładam użycie słów powszechnie rozumianych więc nie obawiaj się o odbiór wsród kucharek...

Co do pytania: "Nie na próżno ta powieść i te opisy zainspirowały tylu filmowców, od Murnaua poczynając, na Coppoli kończąc. Twierdzisz że oni wszyscy inspirowali się miernym powieścidłem?"
Co do tej inspiracji jest to rzecz właśnie bardzo ciekawa. I nie chodzi mi o to czy 'Dracula' to książka dobra, czy nie. Ciekawą rzeczą jest dla mnie to, że prawie wszystkie ekranizacje Draculi mają tak mało wspólnego z książką Stokera. A szczególnie interesujący wydaje mi się fakt, że prawie każda ekranizacja przedstawia historię miłości Draculi w Minie (scena z medalionem pojawia się już u Murnau, mimo, że w książce absolutnie jej nie ma). I pomijając to, że właściwie te filmy czerpią równie dużo z legend krążących o Draculi (a przynajmniej Dracula Coppoli, bo poprzednie ekranizacje raczej mniej) to fakt, że w istocie jest w nich tak mało z faktycznej treści książki wskazuje raczej na to, że owa treść twórców nie urzekła. No bo dlaczego w innym przypadku tak by ją zmieniali? Mogła zainspirować, ale jak widać wsyscy mieli ochotę na jakieś (duże) zmiany. Pomijając jednak zdanie twórców filmów na temat książki Stokera to naprawdę nie dziwi mnie fakt, że powstało tyle filmów na ten temat. Temat ostatecznie płodny. Często jest tak, że można coś przeczytać i stwierdzić, że ciekawie byłoby gdyby coś tam było..i tu jakaś zmiana, jakaś fantazja autora. To czy książka jest dobra czy zła, tym bardziej czy jej styl jest dobry, czy zły nie ma tu żadnego znaczenia. Powiedziałabym nawet, że trudniej zekranizować dobrą książkę z założenia starając się ją (czy jej klimat, wydarzenia) odzwierciedlić. Poza tym jeśli zastanowić się nad ekranizacjami 'Draculi' Stokera to można by raczej dojść do wniosku, że faktycznie były tylko dwie ekranizacje. Dracula z 1931 r., który faktycznie przypomina treścią książkę i chyba jako jedyny sztywno trzyma się czarno-białych charakterów postaci. I jako drugi Dracula z 1922 r. (czyli Murnau'a), który już nieco mniej trzyma się książki no ale jeszcze w miarę. Reszta ekranizacji wygląda raczej jak kolejne wariacje na temat tych dwóch filmów, a głównie filmu Murnau'a. Tak więc z tym działaniem książki na fantazję tych późniejszych twórców to bym tak nie przesadzała, bo jakoś mało widać w tych filmach elementów tej książki. Można się nawet zastanawiać, czy fenomen popularności Draculi nie polegał początkowo na tym, że tak bardzo przypominał hipnotyzera, a rzeczy które robił w powieści przypominały tak popularne i interesujące w owych czasach zagadnienia poddawania się w transie rozkazom hipnotyzera, elementy mesmeryzmu, spirytyzmu itp. Natomiast póżniej dzięki dodaniu wątka romantycznego, co już stało się dzięki Murnau, Dracula zaczął poruszać ponad epokową tematykę wiecznej miłości, co pozwoliło na dalszy rozwój jego popularności.
No, ale to jest jedynie moje zdanie w odpowiedzi na Twoje pytanie, czy tak marna książka może zainspirować. Uważam, że jak najbardziej może i marna i wybitna - każda historia może zainspirować.

Co do opisów napiszę Ci jedynie, że mylisz się myśląc, że zależy mi na akcji i, że jestem jak to się wyraziłaś "dzieckiem literatury naszych czasów, która opisy dawno ograniczyła do minimum, na rzecz akcji." Na marginesie dziwi mnie to stwierdzenie, bo odbieram je tak jakbyś uważała, że we współczesnej literaturze nie ma bogatych opisów. Pozwolisz jednak, że już nie będę Ci tłumaczyć na czym mi zależy i co jak widzę bo i tak co napiszę to Ty przekręcisz. Rozumiem, że bronisz książki, która Ci się podoba. Jest to godne pochwały. Niemniej jednak powinnaś bronić książki, nie zaś jedynie krytykować mnie czy moje spojrzenie, które opisujesz tak jak rozumiesz (jak widać błędnie). Gdybyś ograniczyła się jedynie do kontrargumentów w stosunku do moich argumentów, treść dyskusji nie oddalałaby się tak bardzo od rzeczywistości. Ty byś wykładała swoje prawdy, ja swoje. Jedyne pomyłki mogłyby dotyczeć tego, że jedna nie zrozumie argumentów drugiej. I w ten sposób liczba pomyłek zmniejszyłaby się o te występujące w Twoich ocenach mojej osoby. Byłoby to dobre. Dlatego ogranicz się do pisania o książce, nie zaś w kółko o mojej osobie.

Na koniec oczywiście chciałabyś mi jakoś dogryźć:) Dobrze więc napiszę jakiś przykład i możesz po mnie pojechać o ile uważasz, że to ma sens (bo ja tego sensu nie widzę). Jest bardzo wielu autorów, których cenię i cenię ich za różne rzeczy. Nie tylko zdolność do tworzenia wspaniałych opisów. Często te różne cechy - ich zdolności przenikają się tak bardzo, że trudno mówić o jednej kategorii. Niektórzy mają też bardzo dziwny styl, aż tak dziwny (sprzeczny z powszechnie przyjętą stylistyką i gramatyką), że myślałam, że redaktor nie przepuści takiej książki. To jest oczywiście wzmianka odnośnie bardzo współczesnych, dlatego, że kiedyś takie doświadczenia ze słowami byłyby nie do pomyślenia.

Mistrz opisu hmm.. niech będzie Antoine de Saint-Exupéry w szczególności w książce "Ziemia planeta ludzi".

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Wyjaśniam jeszcze raz: rozumiem że "Dracula" może się nie podobać i sama nie uznaję go za arcydzieło. Jednak jeśli ktoś zamiast powiedzieć "nie podoba mi się tak książka" powołuje się nieustannie na mitycznych "znawców literatury" czy jakkolwiek jeszcze to sformułujesz, uznaję to za rzecz śmieszną i niepotrzebną.
Poprosiłam Cię o podanie jednego znwcy literatury ktory twierdzi że powieśc Stokera jest mierna, zacytowałaś owo poslowie, z czego wniosek że jego autorka miala być jakimś znawcą. A teraz twierdzisz ze ona wcale takim znwcą nie jest, nie wiem zatem czego przykładem miało to być. Zdecyduj się.

Dalej, zarzut że język jakim posługuje się Stoker jest niemal prostacki jest powalający. Sama już chyba nie wiesz co wymyślić, zaprawdę. Różne zarzuty pod adresem Draca wysuwano, ale język tak prosty że niemal prostacki... Tego jeszcze nie było. Zwracam się do osób czytających ten wątek (jeśli ktoś poza nami dwiema jeszcze to czyta): przeczytajcie zacytowany przeze mnie fragment "Draculi" i powiedzcie czy to jest język tak prosty że niemal prostacki. Pilnie wyglądam odpowiedzi.

Co się tyczy "Nosferatu" Murnaua, to musiał on znacznie zmienić scenariusz, bo miał kłopoty z prawami autorskimi. Istnieje również mrowie ekranizacji nie eksploatujących wątku miłości Draculi do Miny, choć w powieści hrabia zajął się panią Harker powodowany li i jedynie chęcią zemsty. Ale motyw miłości istoty plugawej do uosobienia dziewiczej niewinności jest barzo kuszacy, nic dziwnego ze kino go ochoczo podjęło.

Wracając do meritum, to ten płodny temat podejmowały inne powieści, niemniej żadna z nich nie wywarła takiego wpływu na kinematografię i literaturę jak "Dracula", według Ciebie wyposażony w marne, nie poruszające wyobraźni opisy. Coś w nim jednak tę wyobraźnię porusza...

Opisy w literaturze wspólczesnej, zwłaszcza od lat 90 XXw w górę, są z reguły znacznie mniej rozbudowane niż to bywalo choćby w wieku dziewiętnastym. Czytelnik współczesny z reguły się po prostu nudzi, czytając opisy tak kwieciste jak ówczesne. I to właśne mialam na myśli.

Co się tyczy przekręcania... Staram się jak mogę trzymać wiernie tego co napisałaś, niekiedy nawet Cię cytując, ale to jak widzę za mało, bo jeśli
sformułuję Twoje tezy innymi słowy, to choćbym sie starała jak najlepiej oddac sns Twej wypowiedzi, i tak nieuchronnie zostanę oskarżona o przeinaczenie. I oddalanie się od meritum, jakbym cały czas nie polemizowała pracowicie z Twoimi zarzutami pod adresem Draca.

To też jest pewna taktyka, powiedzieć jedno, a potem stwierdzić ze w zasadzie to mówiło się co innego tylko adwersarz źle zrozumiał (jak to usiłujesz czynić), ale nie radzę jej stosować. Można sie bardzo brzydko zapędzić w kozi róg.

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Napisałam Ci poniżej odnośnie spotykania się z krytycznym podejściem do tej książki (w wypowiedziach w tv i pisanych) więc tego nie będę już powtarzać.
Pisząc o tym posłowiu (za pierwszym razem) wyjaśniłam Ci dlaczego je przytaczam - na czym polega łatwość dostępu do niego - jest 'pod ręką'. I napisałam Ci także, że może to wystarczy jako ogólne zdanie jako, że jest to obiektywny opis danej książki na tle historii literatury. I jeszcze raz podkreślę, że już za pierwszym razem nie twierdziłam i nie twierdzę, że autorka tego posłowia jest jakimś wielkim znawcą literatury, choć mimo wszystko uważam, że taka osoba, na tym powiedzmy 'stanowisku', czy inaczej mówiąc zajmująca się czymś takim jak pisanie posłowia, raczej zna się na literaturze. Troszkę nie chce mi się tego wszystkiego w kółko maltretować i powtarzać. Prawda jest taka, jak już napisałam, że nie mam w tej chwili pod ręką jakichś innych prac, czy filmów, rozprawiających na temat jakości 'Draculi'. Dziwne, że sama oglądając, czy czytając różne rzeczy nie spotkałaś się z takimi krytycznymi uwagami, ale ok - rozumiem, że nie więc ok. Zauważ, że przyjmuję to do wiadomości (w przeciwieństwie do Ciebie umiem odnotować sobie w głowie taki fakt i nie wmawiać komuś, że było inaczej niż wie, myśli, czy cokowliek pamięta).
Napiszę na ten temat może jeszcze tylko to, że w moich krytycznych postach nie było zbyt wiele na temat tego co sądzą inni. Jedynie takie uwagi, że właśnie też wiele osób zajmujących się literaturą uważa powieść za kiepską pod względem literackim. I nawet, gdyby chodziło wyłącznie o to jedno posłowie to i tak takie zdanie nie byłoby bezpodstawne. I pomijając właśnie te uwagi "że ktoś inny niż ja coś uważa" to reszta moich wypowiedzi była moimi wypowiedziami i kiedy porównywałam 'Draculę' do czegoś lub np. pisałam, że dla mnie język w nim użyty jest zbyt prosty i brak tu stylu, czy polotu, no to jednak pisałam to dość wyraźnie od siebie... choć prawdę mówiąc wiem, że właśnie to popularne zarzuty, chodzi mi jednak w tym miejscu, o to, że jakoś szaleńczo się zagalopowałaś w tym wszystkim drastycznie idąc w tą stronę, że jednak nie mam prawa do własnego zdania. (Mimo, że teraz piszesz, że niby nie masz nic przeciwko)

Świetny przykład Twojej otwartości na cudze opinie - napisałam, że język jest prosty, nawet dokładnie wyjaśniłam o co mi chodzi. I co? Nie dasz rady napisać, że się po prostu ze mną nie zgadzasz. Musisz sobie pokpić. No ok. Taki masz charakter. Szkoda, że nie wkładasz tyle energii w pisanie o samej książce, w opisywanie swoich argumentów. Zauważyłaś, że jak dotychczas to tylko ja faktycznie wypowiadam się w kwestii co mi się np. nie podoba w książce? Ty tylko piszesz, że się nie zgadzasz ze mną i że jestem śmieszna.

Dobrze, skupmy się nad fragmentem, który jest jakimś dodaniem odrobiny czegoś od Ciebie (a nie tylko czystym naskakiwaniem na mnie):
"Co się tyczy "Nosferatu" Murnaua, to musiał on znacznie zmienić scenariusz, bo miał kłopoty z prawami autorskimi. Istnieje również mrowie ekranizacji nie eksploatujących wątku miłości Draculi do Miny, choć w powieści hrabia zajął się panią Harker powodowany li i jedynie chęcią zemsty. Ale motyw miłości istoty plugawej do uosobienia dziewiczej niewinności jest barzo kuszacy, nic dziwnego ze kino go ochoczo podjęło."
Rozumiem, że to miało być w odpowiedzi na to co ja napisałam, jednak czy nie dziwi fakt, że tak jak to już wcześniej napisałam filmów, które by choć 'dość' wiernie ekranizowały książkę powstało tak niewiele? A że motyw miłości istoty plugawej, jak to nazywasz, kino ochoczo podjęło - no cóż, no to tylko świadczy o tym, że to płodny wątek i wcale nic to nie mówi o książce, zwłaszcza, że tego w książce nie ma. To nie wygląda na obronę książki, a wręcz przeciwnie. Tak na marginesie nie postrzegam Draculi jako istoty plugawej. Może też w tym cała sprawa, że nie widzę w istotch i świecie tyle zła i dlatego 'Dracula' Stokera wydaje mi się tak bardzo nienaturalny (podpowiedź dla Ciebie, że w tym momencie słowo 'nienaturalny' rozumiem jako daleki natury, bowiem uważam, że w naturze nie ma czystego zła i czystego dobra, tak jak i zwierzę jedzące drugie zwierze nie jest złe tylko dlatego, że zabija).

Co do opisów. Bo napisałaś wcześniej, że pewnie czytając książki przyzwyczajona jestem do akcji i że opisy przez to mnie nudzą. Tak rozumiem przynajmniej to co napisałaś. Po pierwsze nie wiem skąd ten pogląd, że w dzisiejszych czasach książki są tak wypełnione akcją. Coś takiego da się zrobić raczej w filmach. W jakichś sensacyjnych filmach, które zresztą zazwyczaj mi się nie podobają. Uważam, że literatura wspaniale się rozwinęła. Powstały różne style - nie chodzi mi nawet o takie nazywane, klasyfikowane - ale o całą mnogość bardzo prywatnych twórczych manier różnych pisarzy. Można brać różne książki i obserwować jak jeden autor bawi się słowami jak np. Afanasjew - nie wiem czy zwróciłaś kiedyś uwage na styl jego zabawy słowami - w czym np. tkwi odmienność jego stylu od stylu Topora. To jest fascynujące ta mnogość i różnorodność. I ci wszyscy ludzie nie skupiają się wyłącznie na akcji, tworzą różne bardzo ciekawe opisy i fenomenalne jest to z jak różnych stron można podejść do wykonania takiego opisu. Jak różnie można opisać jakąś przestrzeń i jakie wywołać obrazy w czytelniku i jakie emocje. Osobiście bardzo się cieszę, że strategia opisu polegająca na wypisywaniu po kolei co gdzie leży, odeszła w zapomnienie. Mogłabym się w tym momencie powołać na książkę z psychologii odnośnie roli symboli w życiu człowieka. Ta książka właściwie bardzo wiele uczy jeśli chodzi o spojrzenie na literaturę, na to tworzenie i odbiór literatury. Daruję sobie jednak te wywody bo wolałabym żeby trafiły do kogoś faktycznie zainteresowanego tym co piszę.
W każdym razie ja nie widzę ubogich stron literatury współczesnej. Raczej podziwiam jak rozkwita w niestworzonych kierunkach.
I myślę, że to bardzo krzywdzące podejście myśleć, że współczesny czytelnik się nudzi czytając opis, że chce tylko akcji. Tak jakby jakieś matoły pozbawione świata wewnętrznego siadały do książek.

Może i pracowicie polemizujesz i pochawała za wysiłek (bo to zawsze jednak wysiłek czy pracochłonne zajęcie), ale liczyłabym także na jakieś argumenty za, niż tylko na wytykanie mi śmieszności. Nawet jeśli chodzi o te opisy. Moim zdaniem to nienajlepszy pomysł tego typu opisy i jednak na jakichś kursach literackich, czy powiedzmy pisarze opisujący sztukę pisania, także mówią (czy piszą), że lepiej posługiwać się symbolami i nie pisać zbyt dużo lub może inaczej - nie pisać za dużo. Wyjaśnię teraz dokładnie o co mi chodzi. Taki prosty przykład - jak powie się wyraz 'drzewo' to w głowie każdej osoby wywoła to skojarzenia z jakimś drzewem (wygląd, rodzaj - czy liściaste, czy iglaste, kształt korony)- u każdego będzie to inne drzewo. I chodzi o to, że sprawnie posługując się językiem i wyrazami (z których praktycznie każdy jest jakimś symbolem) można wyczarować w głowie czytającego fenomenalnie złożony i bogaty świat. Natomiast kiedy zbyt wiele szczegółów się dopowie, dokładnie opisze np. to drzewo to u każdego w głowie będzie mogło powstać tylko to drzewo i nie będzie aż tak bogate bo nie będzie miało tych wszystkich szczegółów dopowiedzianych z wewnętrznego zasobu wyobraźni czytelnika, bowiem będzie ograniczone wytycznym z opisu książki (o ile te wytyczne są zbyt srogie, czyli opis zbyt szczegółowy). Oczywiście pewne rzeczy należy opisać, ale zasada opiera się na tym by nie opisywać za dużo, by zostawić trochę przestrzeni dla wyobraźni i by posługiwać się symbolami. Bo kiedy opis jest szczegółowy i długi to człowiek zaczyna gubić się w tym co gdzie jest i wyobraźnia gorzej pracuje, i jest też tym opisem z góry ograniczona.

No i zobacz, piszesz mi coś takiego: "To też jest pewna taktyka, powiedzieć jedno, a potem stwierdzić ze w zasadzie to mówiło się co innego tylko adwersarz źle zrozumiał (jak to usiłujesz czynić), ale nie radzę jej stosować. Można sie bardzo brzydko zapędzić w kozi róg. "

I jak ja mam to rozumieć. Rozpoznałaś mój typ, tak? To, że źle zrozumiałaś jakieś moje słowa jest małoprawdopodobne według Ciebie (o ile w ogóle możliwe). Piszesz tak jak byś stwierdzała fakt, że ja usiłuję wmówić Ci, że nie masz racji źle mnie rozumiejąc, że tak naprawdę Ty mnie przejrzałaś, lepiej wiesz co miałam na myśli, a ja nie mogąc zaakceptować tej strasznej prawdy, usiłuję wszystko poprzekręcać. Super. Czy Ty potrafisz być dla kogoś miła?
Nie wiem, może zrobimy tak, że ja coś napiszę, a Ty napiszesz to swoimi słowami (bo moje nie mogą przecież zostać) i jeszcze wyjaśnisz mi co miałam na myśli chcąc to napisać.
Wiesz ja jestem w stanie przyznać, że nie zrozumiałam kogoś, ze nie zrozumiałam co ktoś miał na myśli pisząc daną wypowiedź. Sama wiesz, że nawet w tej rozmowie tak się zdażyło, że pytałam co miałaś na myśli coś pisząc. Ty nie umiesz uwierzyć, że ktoś miał na myśli coś innego niż Ty zrozumiałaś?

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Ech. A to podobno ja nie rozumiem co piszesz... Nudzi mnie powtarzanie wszystkiego po tysiąc razy. I nudzi mnie mielenie tego samego po tysiąckroć.

Tak, można napisać "drzewo" i czytelnik zobaczy drzewo. Ale jeśli autor ma na myśli karpacką sosnę, to jednak musi o niej napisać coś więcej, bo jeden czytelnik wyobrazi sobie afrykański baobab, drugi topolę, a trzeci jeszcze coś innego. widzisz, niektórzy pisarze mają konkretną wizję świata przedstawionego, i chcą żeby czytelnik ujrzał ją możliwie dokładnie. Tego sie nie da osiągnąć operując symbolami, bo symbole, ex definitione, są wieloznaczne. Trzeba wtedy siąść i słowem machnąć obraz niczym malarz pędzlem.

Okej, Tobie się rozbudowane opisy nie podobają. To czemu, na brodę Luga, nie powiesz zwyczajnie: "ja takich opisów nie lubię" tylko wyjeżdżasz a to z psychologią, a to ze znawcami literatury? Miejże, na litość, głosić swoje opinie bez podpierania się cudzym autorytetem.

Och, różne style i zabawa słowem to nie jest bynajmniej wynalazek pisarzy wspólczesnych. Ale ja nie o tym. Należy odróżnić takich pisarzy jak Topor, czy Afanasjew, któzy bawi sie językiem, ocierając się o surrealizm, od pisarzy takich jak Stoker, którzy, całkiem zwyczajnie, usiłują przekazać jakąś historię słowami (przypominam że Stoker z zawodu był dziennikarzem). Nie można wymagać od autora głównonurtowego, popularnego horroru by bawił się słowem w taki sposób, to zupełnie inna literacka półka.

Kończąc tę coraz mniej owocną dyskusję, napomknę jeszcze że według Ciebie nie rozumiem ani jednego słowa jakie w tej dyskusji padło z Twojej strony, bo co odpiszę okazuje się że przekręciłam i zupełnie, wcale nie to miałaś na myśli. Wybacz, o ile zdarza mi się nie rozumieć co ktoś napisał, o tyle posiadłam jednak sztukę czytania ze zrozumieniem, przynajmniej do pewnego stopnia. To Ty kluczysz przez cały czas, wycofujesz sie z tego co powiedziałaś wcześniej i czepiasz sie słówek, odpływając jednocześnie od właściwego tematu niniejszej dyskusji, twierdząc jednocześnie że to ja nie odpowiadam na Twoje argumenty. Jakbym pisała sążniste posty o, za przeproszeniem, dupie niejakiej Maryni.

A ponieważ nie mam ochoty na udowadnianie że nie jestem wielbłądem, pozwolę sobie dyskusję z Tobą zakończyć. I jeszcze jedno, jestem miła adekwatnie do Twojego poziomu uprzejmości. Oj, źdźbła w oczach bliźnich dostrzegasz, ale belki we własnym już niekoniecznie, co?

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Podałam to drzewo jako przykład możliwości podziałania jednym wyrazem na wyobraźnie i oddwięk jaki może mieć pojedyncze słowo-symbol w wewnętrzym obrazie 'widzianym' przez czytelnika. Po prostu nieco się rozpisałam na temat, który mnie interesuje, czyli związany właśnie z takimi 'symbolami' i ich odbiorem. Nie każę nikomu ograniczać się z opisem do napisania jednego zdania typu "Rosło tam drzewo". Co do opisów jeszcze, podałam Ci jako przykład o który prosiłaś "Ziemię planetę ludzi" Saint-Exupéry'ego. Gdybyś przeczytała tą książkę (bo nie wiem czy czytałaś) to byś wiedziała, że prawie całkowicie składa się z opisów, więc nie wmawiaj mi ciągle, że nie lubię obszernych opisów. Rzecz jest w jakości tych opisów, w odpowiednim doborze słów, a nie przeładowaniu. Podam Ci prosty przykład - ktoś mógłby napisać 'strumienie włosów', a ktoś inny 'włosy układające się pasmami na poduszce' i mimo, że drugi opis jest bardziej szczegółowy to wywiera mniejszy oddźwięk w wyobraźni czytelnika. Chodzi więc o umiejętność doboru słów i ich kombinacji, a nie po prostu wyliczanie co gdzie leży.

Boże kochany przecież ja nie porównuję Afanasjewa do Stokera!!! Czy Ty kiedykolwiek skupiasz się na czytanym tekscie?? Napisałam po prostu, że coś mi się podoba - to było kompletnie w oderwaniu od Stokera - jak można nie zauważać takich rzeczy?? I jeszcze oświecasz mnie, że "różne style i zabawa słowem to nie jest bynajmniej wynalazek pisarzy współczesnych" - przecież ja tego nie napisałam. Pisałam jedynie, że z biegiem lat jest tych styli i niuansów odróżniających pisarzy coraz więcej i że we współczesności jest do tego większa wolność słowa i powiedzmy rozmach związany z brakiem ograniczeń kulturowo-społecznych. I pisałam, że to jest fajne i ciekawe - to napisałam, i było to w odpowiedzi na Twoje słowa, po których odnosiło się wrażenie, że współczesna literatura jest coraz bardziej uboga. Zachowujesz się tak jak byś widziała prawdziwą literaturę tylko w dawnych książkach, a literatura współczesna to dla Ciebie niemal zero opisów i szybka akcja. Sama tak napisałaś, a według mnie to bzdura i właśnie tego tyczyło się stwierdzenie, że literatura jest coraz bogatsza - literatura jako całość (czyli to co powstaje w połączeniu z tym co już powstało) - po prostu jest coraz więcej pomysłów i coraz więcej zastosowań. Jest w tym pewien optymizm, którego u Ciebie w ogóle nie widzę.

Wiesz super, że dla Ciebie zmienianie jednego słowa na drugie niedokładnie znaczące to co pierwsze jest taką błachostką. I masz wiesz świetny styl z wstawkami na poziomie typu "sążniste posty o, za przeproszeniem, dupie niejakiej Maryni". Rzeczywiście dalej rób z siebie inteligentną osobę pisząc takie rzeczy.
Zarzucasz mi, że poza głównym tematem zahaczam też o inne. Wiesz lepiej napisać trochę tekstu na tematy pokrewne niż po prostu w ogóle nie pisać nic od siebie. Powiedz sama co w tym poście teraz jest jakąś uwagą od Ciebie na temat 'Draculi' Stokera? Przecież Ty prawie we wszystkich postach piszesz o tym jak to ja głupio i śmiesznie piszę i jakoś zapominasz napisać jakąś własną uwagę od siebie na ten bądź co bądź główny temat.

Tak, jesteś bardzo miła:) Zaczynasz dyskusję od wyzywania i szydzenia i kończysz ją w równie sympatycznym stylu:)

I ja też oczywiście jestem znudzona i byłam znudzona tą 'dyskusją' już wcześniej, jednak nie lubię kiedy ktoś przekręca moje słowa i publicznie (bo to jednak publiczny portal) wmawia mi, że miałam co innego na myśli niż faktycznie miałam. Mogłaś napisać, że się nie zgadzasz, mogłaś napisać swoje argumenty. Na to bym odpisała lub nie, dlatego, że to by nie wymagało sprostowania. Natomiast nie będę nie odpisywać w sytuacji kiedy piszesz wyłącznie o tym co ja piszę jedynie to przekręcając.

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Sprawdziłam wątki pod tym filmem w kierunku poszukiwania 'znawców literatury', o których według Ciebie piszę w co drugim swoim poście. I powiem Ci tak. W większości (jest ich ok.4-5) postów, w których pojawia się nawiązanie/porównanie filmu do książki i w których zabieram głos, piszę, że jest to książka kiepska. Rozumiem, że mam prawo to pisać jako, że jest to moja opinia. W tym temacie pod którym teraz się rozpisujemy padło w moim poście to stwierdzenie ze znawcami literatury - i tu się zgodzę, że padło - i następnie to nieco prostowałam jako kulawe sformułowanie (ale to w tej chwili nieważne). W innym poście (pod innym tematem) napisałam, że książka jest kiepska i nie jest to jedynie moja opinia, ale też opinia podzielana przez wielu krytyków w świecie literatury. No faktycznie tak jest, czyż nie? Czyli to prawda i nie użyłam tych znawców - stwierdzenie było bardziej ogólne i zupełnie normalne (nieśmieszne chyba). No i pod jeszcze jednym tematem napisałam podobnie - czyli, że uważam tą książkę za słabą i że w świecie literatury też panuje taka opinia.
Czyli mamy trzy posty, w których o tym pisałam, jednak nie używając niefortunnego sformułowania 'znawcy literatury'. Ogólnie faktycznie istnieje taka opinia (o której pisałam) i można teraz polemizować, że może nie powinnam jej uogólniać na tak wielką skalę, ale stwierdzenie, że taka 'krytyka' czy 'krytyczne podejście' do Draculi w kręgach ludzi zajmujących się literaturą istnieje jest jak najbardziej na miejscu i nie odbiega od rzeczywistości.

Znowu więc śmiejesz się trochę na zapas i bardziej wychodzi na to, że chyba z samej siebie.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

A tak, użyłaś bowiem określenia "krytycy literatury" i pisałaś o "opinii panującej w świecie literatury" co czyni wręcz kolosalną różnicę. Znowu dzielisz włos na czworo, dowodząc pracowicie ze wcale nie napisałaś tego co napisałaś, bo tę samą opinię sformułowałaś używając innych wyrazów. O Bogowie, no i jak ja mam się nie śmiać? :D

Widzisz, gdybyć napisała po prostu że "Dracula" Ci się nie podoba, nie byłoby sprawy, albowiem de gustibus non disputandum est. Ale koniecznie musiałaś podbudować sobie ego podpierając się opinią świata literatury, czy też znawców tejże, na poparcie mając tylko jakieś posłowie. W ten sposób, moja mościa panno (że tak po staropolsku napiszę), bardzo ładnie się ośmieszasz. I o to cały czas mi chodzi.

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Może napiszę Ci tak, może w ten sposób zrozumiesz. Mam przynajmniej nadzieję, że spróbujesz. Otóż zanim przeczytałam 'Draculę' nie rozumiałam dlaczego mówią, czy piszą na temat tej książki, że jest kiepska. Myślałam, że skoro powstały na podstawie tej książki tak fantastyczne filmy i sama idea wiecznej miłości jest tak piękna i płodna (jako temat do opowiadań, książek czy filmów), to po prostu 'Dracula' Stokera musi być fenomenalną książką. Później jednak przeczytałam tą książkę i było to (przeczytanie jej) stosunkowo niedawno i stwierdziłam, że faktycznie dużo było racji w krytycznych uwagach na jej temat. Co zabawne jeszcze nie tak dawno, właśnie przed przeczytaniem, wierząc właśnie, że niemożliwością jest żeby taka książka, o tej tematyce, była kiepska, byłam prawie gotowa na ślepo (bo bez jej czytania) bronić jej godności. Nie pamiętam dokładnie jak dawno przeczytałam 'Draculę' i jak mówię stwierdziłam, że rzeczywiście nie jest to cudo i co ciekawe nie zawiera tych elementów, które są atutami ekranizacji. Przeczytałam to wydanie, w którym jest owo posłowie, o którym Ci pisałam. W posłowiu tym przeczytałam, że faktycznie nie ja jedna nie uważam tego dzieła, za tak wielkie dzieło. I o tym posłowiu Ci pisałam bo akurat jak jeszcze raz podkreślę, mam je pod ręką, mając pod ręką tą książkę (to konkretne wydanie). Nie zmienia to jednak faktu, że nie był to pierwszy raz - owo posłowie - kiedy spotkałam się z krytycznymi uwagami odnośnie literackiej jakości tej książki, z tymże jak piszę, wcześniej myślałam, że to dosłownie niemożliwe i chyba ktoś po prostu czepia się czegoś na siłę. I to jest właśnie sedno czego Ty nie rozumiesz, a mam nadzieję, że wreszcie zrozumiesz. Tłumaczę Ci to, bo Ty w kółko usiłujesz mi wmówić, że pierwszy raz i jedyny napotkałam jakieś 'złe' slowa o 'Draculi' w tym posłowiu. I nie wystarczy Ci raz napisać, że daję Ci to posłowie przykładowo ze względu na łatwą jego dostępność. Nie. Ty musisz dalej wmawiać swoje. Bo Ty lepiej wiesz co ja mam na myśli pisząc coś, Ty lepiej wiesz co kiedy się stało i co chcę przekazać używając konkretnych słów (według Ciebie zawsze innych niż te, które faktycznie używam).

Co do podbudowywania ego to naprawdę nie widzę sensu żeby sobie podbudowywać w ten sposób ego - nawet nie widzę sensu w takim pomyśle (więc brawo dla Twojej fantazji, czy może rutyny życia?) z tej prostej przyczyny, że jednak większość osób choćby tu na filmwebie wypowiada się krytycznie o tej książce. Powinnaś więc rozumieć, że jeśli ktoś chciałby czuć jakieś podbudowanie na zasadzie tego iż jego zdanie jest zdaniem większości to i tak jest to w tym przypadku z góry zagwarantowane (jeśli chodzi o zdanie krytyczne). I jestem przekonana, że społeczność filmwebowiczów jest wystarczająco zróżnicowana i wykształcona by mogła być ważna nawet dla tak wybrednego ego jak Twoje.

Sprawdzałam w swoich wątkach konkretne słowa, bo pisałaś, że właśnie tych konkretnych słów w kółko używam. Tak jak już napisałam faktycznie może zbyt śmiało powołuję się na cudze opinie nie mając w przygotowaniu listy nazwisk, ale niestety nie notuję wszystkiego. I jak już napisałam nie zwracałam dużej uwagi na te głosy przed przeczytaniem książki, myśląc, że są one niesprawiedliwe. Stąd też nie czułam potrzeby do ich notowania.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Ależ nie wiem lepiej. Skądże znowu. I nie wmawiam Ci że pierwszy i jedyny raz napotkałaś taką opinię w tym nieszczęsnym posłowiu. Zwracam jedynie uwagę ze choć lubisz się powoływać na "opinię panującą w świecie literatury", czy "znawców literatury" odsyłasz właśnie do posłowia. To pachnie mi na kilometr chęcią zrobienia z siebie wielkiej erudytki, bo czyż nie prościej jest powiedzieć "ta książka mi się nie podoba"?

Ale oczywiście errare humanum est, przeto i ja mogę się mylić :)

ocenił(a) film na 10
EineHexe

Nie chodziło mi o robienie z siebie erudytki. To była bardziej kwestia tego, że po przeczytaniu tej książki, mając tak wielkie w niej pokładane nadzieje (przynajmniej ja miałam), człowiek czuje się trochę dziwnie. Jakby przeczytał nie tą książkę. I może wyda Ci się to głupie, ale moje wypowiedzi miały bardziej na celu podbudowanie tych osób, którym książka także się nie spodobała. Żeby nikt im (a mi wśród nich) nie wciskał, że książka im się nie spodobała, bo nie potrafią rozpoznać porządnej literatury. Żeby taka osoba nie straciła wiary co do swojego prywatnego osądu literatury. Bo to jednak miłe usłyszeć, że coś co jest tak popularne, a wydaje mi (jako czytelnikowi) się kiepskie pod jakimś względem, nie tylko przeze mnie jest tak postrzegane, ale także przez ludzi zawodowo oceniających książki (zawodowo zajmujących się literaturą). Chodzi o to, że to wzmacnia w czytelniku chęć budowania własnych osądów, utwierdza go, że 'nieźle kombinuje', mówiąc takim swobodnym językiem;) a ja bardzo lubie kiedy ludzie dużo myślą i dzielą się swoimi myślami. Lubię kiedy się rozwijają i uwielbiam jeśli uda mi się pobudzić kogoś w jakimś kierunku do jakichś rozważań i nowego spojrzenia.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Zatem uprzejmie poproszę o nazwisko choćby jednego znawcy literatury uznającego "Draculę" za gniota. Pominę już fakt ze zupełnie nowatorski Stoker nie był czyniąc głównym bohaterem wampira, patrz "Varney the vampire" czy "Polidori".

Co sie zaś tyczy wątków miłosnych to jeszcze mamy Arthura, Lucy i dwójkę jej adoratorów, Johna Sewarda i Quinceya Morrisa. Nie wiem czy jest ich miłość aż tak bardzo smętna, osobiście chciałabym żeby w razie potrzeby ustawiały sie kolejki facetów chcących oddać mi krew, wzglednie za mnie życie, tak jak panowie czynili to dla Lucy :)

EineHexe

Całkiem "z innej beczki".
Byłem na filmie w kinie "Wilda" w Poznaniu. Pamietam uciekłem wtedy lekcji i ..... nie zawiodłem się oczywiście. Wg. mnie film - wspaniały (hipnotyzujący,nawet lepszy od książki.



użytkownik usunięty
Kinga_34

Posiadam książkę i o miłości to raczej w niej niewiele... Coppola wg mnie doskonale zekranizował książkę. Wiadomo że każdy doda do filmu coś od siebie , jak też uczynił, lecz wyszło mu to naprawde dobrze. Uważam że Coppola zrobił nie horror (w pewnym sensie) ale film o miłości.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones